czwartek, 13 maja 2010

I jeszcze tylko kilkutygodniowe formalności i trzeba będzie spakować mój półroczny dobytek do śmiesznie małej walizki i oddać klucze. Jest mi z tym na razie dość nijako i chyba nie do końca rozumiem, że po pierwsze etapy, jak sama nazwa wskazuje, nie trwają wiecznie, a po drugie, nie można wrócić do takiego stanu , jaki zostawiłam przed wyjazdem, mimo że takie były plany. Plany jak wiadomo, służą temu, żeby nie wypalać i nadają się na życie jak mysia dupa na torbę podróżną, więc, jak mówi mama, po powrocie usiądziemy i pomyślimy. Ta sama mama przypomniała mi też dzisiaj, skąd ten tragiczny ból głowy, który trwa od kilku dni i choć nie miała racji, to bardzo bym chciała, żeby to było przez pogodę właśnie, a nie przez emocjonalno-prywatny rozpiździel. No ale. Nie po to Państwo to czytają, by śledzić smutne historie.
Zajmuję się teraz intensywnym myśleniem o organizacji pracy, niestety jeszcze nie samą organizacją, co mam zamiar zmienić jutro, jak tylko wrócę z meczu siatkarskiego przy Białym Moście i nie wpadnę na pomysł, by pójść na festiwal muzyczny lub na juwenalia. A do napisania mam kilka łzawych kawałków o Tristanie i Izoldzie i kartkę egzaminów to pozaliczania.

Szczerze zachęcam do pozastanawiania się ze mną, w jakie to fajne miejsca pojechać w czasie wakacji. A najlepiej by było, jakby mi ktoś potowarzyszył.

Na koniec ogłoszenie plus zaproszenie.
www.piknikipoetyckie.pl , nieco tam Państwu poczytam, porecytuję, a i towarzysko spotkam się chętnie.

1 komentarz: