czwartek, 4 lutego 2010

Czasem błahe rozmowy z pytaniami w stylu “Często wracasz do domu?”, “Chcesz zostać tu na stałe?”, “Tęsknisz?” dają do myślenia przez resztę wieczoru i prowadzą do zadziwiających wniosków. Wilno jest chyba czymś w rodzaju europejskiego azylu dla studentów ze wschodniej części świata. Przyjeżdżają tu mając w planach pół roku na uniwersytecie, ale zostają na dłużej, bo, nie oszukujmy się, nie jest komfortowo być studentem w komunistycznym kraju, gdzie za naukę poniżej i powyżej ustalonego poziomu jest się zwyczajnie karanym. Mieszkają więc na Litwie już od paru lat, a po studiach nie rozważają wcale “poważnej” pracy, na którą nawet w Polsce, mieliby szanse. I tak, wykształcone, młode kobiety znające trzy lub cztery języki chcą być kelnerkami na statku. O tak, proszę państwa. Nawet my jesteśmy czasem dla kogoś kapitalistycznym zachodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz