niedziela, 7 lutego 2010

Kamikadze raz. Kamikadze dla pani.

Symbolika niemal wszystkich zdarzeń, które mają tu miejsce jest naprawdę porażająca. Pomysły na film opowiadający spotkaniu zachodu i wschodu w Wilnie, o nierozerwalnym związku kulturowym z Rosją, którego Litwini tak bardzo się wypierają, leżą na ulicy. Wczoraj wyszłyśmy kontemplować życie nocne i zaczepił nas miejscowy Stiopa w towarzystwie kolegów. Zwykle w sytuacji spotkania na ciemnej ulicy łysych, pijanych Litwinów wykrzykujących coś z podekscytowaniem pewnie bym się wystraszyła, ale zaczęliśmy rozmawiać, albo raczej to on wyrzucił z siebie bełkotliwo-litewsko-rosyjski słowotok. Chłopak przeszedł od razu do swojej sytuacji rodzinnej, a mianowicie matki-litwinki i ojca-rosjanina. Opowiedział o zmianie nazwiska, do którego trzeba było dołączyć -as na końcu i o tym, dlaczego nosi zdjecie Stalina w portfelu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy naprawdę pokazał mi pogniecioną, czarno-białą fotografię.

- Ty kamunist?
- Ja liberalist!

Nic dodać, nic ująć.

Po długiej nocy w różnym towarzystwie i wracaniu z taksówkarzem, który na desce rozdzielczej przykleił sobie nagie dziewczęta, dziś kolejny dzień spacerów w śniegu. Jeśli to miasto wyładnieje na wiosnę jeszcze bardziej, to chyba tu zostanę. Oczywiście, że nie zostanę, ale jakoś pasowało mi do zdania.








2 komentarze:

  1. a czy w klucie tarantino było foto słynnej dwójki z pulp fiction? ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście! w centralnym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń